Gdy wkrada się znienacka, uderzając falą chłodu i malując szyby strugami deszczu, trudno nam pogodzić się z gwałtowną zmianą. Chcemy jak najszybciej odesłać ją z powrotem. Gdy już się jednak rozgości ze swoimi kolorami i tajemniczą aurą, odkrywamy dobre strony jesieni.
Jesień – refleksja o przemijaniu, nostalgiczne zdjęcia z kubkiem Starbucksa w ręku, puchate koce, długie wieczory z książką, kolorowe liście. I jeszcze więcej kolorowych liści. Z drugiej strony – deszcze, błoto, nieznośnie parująca wilgoć w autobusach, pobudki do pracy pod osłoną nocy. I jeszcze ten listopad. Jego kwintesencję można zamknąć we fragmencie wiersza Charlesa Bukowskiego – Głowy bez twarzy:
w takie dni
można dostać chandry
z powodu wróżby w chińskim
ciastku.
listopad wkrada się na czworakach
jak trędowaty.
No i co zrobisz? Coraz częściej pokutuje u nas przekonanie, że powinniśmy albo coś kochać, albo nienawidzić. A może by tak czasem stanąć na środku? Tego samego dnia możemy bowiem posłać jesień do diabła, przebijając się w gęstej mgle do pracy, by potem zachwycać kolorami drzew rozświetlonych przez leniwe słońce. Możemy przy tym nawet popijać herbatę imbirową, a wtedy to już miłość na amen 🙂 Bo imbirowe napary najlepiej smakują jesienią, prawda? Dodajmy do tego jeszcze kominek zapachowy z otulającym korzennym zapachem oraz grubo pleciony kocyk. Czy nie brzmi to wystarczająco hyggeling? 😉
Jedno jest pewne – musimy poprawiać sobie nastrój, bo permanentny brak słońca potrafi wprawić w przygnębienie nawet największego zwolennika jesiennej aury. Posty prezentujące optymistyczne spojrzenie, pełne kolorów, zapachów, z dużą dawką pięknych fotografii są jak najbardziej wskazane. 🙂
Zaczynajmy więc!
Za co najbardziej kocham jesień
Leśne opowieści
Jesień to czas, w którym las osiąga swoją pełnię. Warto jest chociaż raz wybrać się do lasu o poranku na przestrzeni września i października. Resztki babiego lata, wrzosy, wynurzające się z mgły smukłe konary brzóz i to słońce – ciepłe, jesienne, powolne. Spacery po lesie o rześkim poranku przywracają trzeźwe spojrzenie – pamiętajcie 😉 Do terapeutycznych właściwości takiego wypadu należy dodać zbieranie grzybów – każdy prawdziwy grzybiarz przyzna, że czynność ta działa niezwykle rozluźniająco. A każdy nieprawdziwy grzybiarz – czyli taki jak ja – znajdzie inne, równie ciekawe zajęcie w lesie, np. zgadywanie gatunków napotkanych roślin, fotografowanie czy zbieranie „gadżetów” do „trendi” dekoracji DIY. Nie zapomnijmy także przytulić się do drzewa – może kiedyś nam się odwzajemni 😉
To, co najlepiej smakuje jesienią
Tak jak wspomniany napar z imbiru – są rzeczy, które najlepiej smakują tylko jesienią. W mojej czołówce znajdują się: szarlotka, zupa krem z dyni oraz grzaniec z dużą ilością korzennych przypraw i miodu. Kawa jest moim numerem jeden przez wszystkie miesiące w roku, ale jesienią i zimą wyjątkowo lubię jej zapach o poranku, zwłaszcza gdy jest z dodatkiem cynamonu. 😉
Długie wieczory
Zawsze mamy więcej czasu, żeby odpowiednio ułożyć poduszki, koc, wykonać aranżację z kubkiem herbaty i świeczkami w tle do zdjęcia, które podpiszemy potem hasztagiem #hygge 😉 Bez nabijania się, trzeba jednak przyznać, że wszystko, co sprzyja podniesieniu przytulności wnętrza poprawi nasz nastrój podczas długich jesiennych wieczorów. A pokój możemy ocieplić niewielkim kosztem – wystarczy dodać kilka poduszek z miękkiego materiału, kupić nowy świecznik, lampki cotton balls czy kocyk (Wypad do IKEI będzie dodatkową przyjemnością, prawda?;))
Jesień to dobry czas, aby przygotować sobie prawdziwe SPA w domowym zaciszu. Możemy zdecydować się na wywodzący się z tradycji tureckiej sposób na relaks ciała i ducha – dogłębnie oczyszczający rytuał hammam. Więcej o rytuale hammam przeczytacie TU.
Możemy też poświęcić chwilę na rytuał pielęgnacyjny Azjatek, czyli olejowe oczyszczanie twarzy. Parówka i masaż – to poszczególne kroki OCM, które pomogą nam się odprężyć. Więcej o OCM przeczytacie TU.
Oprócz aromatycznych zabiegów pielęgnacyjnych i wyciszającego wylegiwania się pod kocem z ulubioną książką i kubkiem herbaty w ręku, warto – pod pretekstem dłuższych wieczorów – zacieśnić swoje relacje z najbliższymi. Zaprośmy swoich znajomych na grzańca, herbatę i kawałek korzennego wypieku. Możemy też zorganizować wieczór z planszówkami w roli głównej – przy kalamburach czy Dixicie potrafi być sporo zabawy. 🙂
Nowe początki
Mimo atmosfery schyłkowości towarzyszącej jesieni, staram się w tym czasie podejmować nowe wyzwania. I nawet dobrze mi to wychodzi 🙂 Rozpoczęcie jakiejś kuracji oczyszczającej, ćwiczenia czy choćby nauka szydełkowania – wszystko lepiej wychodzi mi jesienią, bo jestem wtedy bardzo systematyczna. Większa ilość czasu spędzanego w domu sprzyja podejmowaniu się nowych inicjatyw. I nie mam tu na myśli wielkich wyczynów – ani nie stanę się gwiazdą fitnessu na przestrzeni kilku miesięcy, ani nie opanuję nowego języka 😉 Warto zawsze zacząć od małych rzeczy, które przyczynią się do budowania naszego zdrowia oraz samooceny – bo w końcu każde osiągnięcie i zrobienie czegoś od A do Z zachęca nas do podejmowania nowych wyzwań. 🙂 Co na początek? Może na przykład zdecydujemy, że codziennie będziemy pić młody jęczmień lub czystek? Ja tej jesieni stawiam na codzienne picie siemienia lnianego z dodatkiem oleju z czarnuszki. W międzyczasie popijam oczyszczający koktajl z dodatkiem miodu, pieprzu cayenne i soku z cytryny. W październiku natomiast wyciągam swoją matę do ćwiczeń – a co! 🙂
A Wam uaktywniają się jakieś supermoce jesienią? 😉 Za co najbardziej lubicie tę porę roku? 🙂